Czy tego typu spotkania są potrzebne? Jak odbierana jest strefa dryftu w Polsce i czy więcej jest pasjonatów, którzy robią przeróbki czy zamożnych ludzi, którzy chcą sią wyróżnić nietuzinkowym autem?
Zapytałam o to dwie kobiety dla których motoryzacja to styl życia i pasja. - Drifting bardzo dobrze rozwija się w Polsce, a takie targi są dobrym miejscem, w którym wiele osób mogło obejrzeć, dotknąć i poczuć trochę te maszyny. Fantastyczne jest to, że w jednym miejscu zebrane są różne dyscypliny motosportowe. Mamy tutaj i rajdy, i super maszyny typu Lamborghini, Ferrari, mamy driftowozy, auta off-roadowe… dla każdego coś miłego… uważam że jest to fantastyczna inicjatywa. Pamiętajmy, że tego typu imprez jest w Polsce bardzo mało, dlatego tym bardziej się cieszę, że mogę tu być. Trzeba też dodać, że pełen szacunek należy się organizatorom, którzy w przygotowanie tego wydarzenia włożyli spory wysiłek. Cieszę się, że udało się zebrać tyle samochodów w jednym miejscu. Zdecydowanie polecam – powiedziała nam Karolina Pilarczyk – jedyna licencjonowana drifterka w Polsce .
- Targi są potrzebne, bo dzięki nim można lepiej zrozumieć na czym polega drift czy wyścigi. Zetknąć się z tym światem. Chciałabym jeszcze dodać że dla nas jako EasyDrift te targi były bardzo ważne bo środowisko drifterskie poznało nasze nakładki, które sprawiają ze auta tracą przyczepność. I wszyscy zgodnie z Karolina Pilarczyk na czele doceniają ich atuty szkoleniowe, jak i pokazowe –twierdzi Agnieszka Zaród – szef zespołu EasyDrift .
Spędziłam na ul. Marsa kilka godzin oglądając i czując moc tych wszystkich aut. W sumie zgromadzono ok stu trzydziestu maszyn. Miałam również okazję aby jako pasażer poczuć manewry wykonywane podczas dryftu z ekipą EasyDrift. Każdy kto kocha palenie gumy, czy jazdę autem na dwóch kołach powinien to miejsce odwiedzić w kolejnej edycji. I wierze, że za rok impreza będzie na całej dostępności hali.