Oceń ten artykuł
(7 głosów)
Karolina Pilarczyk, wicemistrzyni Europy w zawodach Queen of Europe 2013 Karolina Pilarczyk, wicemistrzyni Europy w zawodach Queen of Europe 2013 Zdjęcia: Piotr Kopeć
wtorek, 04 luty 2014 18:27

Karolina Pilarczyk: kobieca rywalizacja jest bezwzględna

O kobiecych sztuczkach i podstępnych zagraniach, podoboju europejskich torów, o wielkiej pasji, planach i apetycie na coraz więcej rozmawiamy z

Karoliną Pilarczyk
jedyną licencjonowaną drifterką w Polsce,
zdobywczynią drugiego miejsca w mistrzostwach europy kobiet  Queen of Europe 2013

 

Miniony sezon był wielkim przełomem w twojej karierze. Chyba się zgodzisz?
- Rzeczywiście, przede wszystkim dlatego, że zdecydowaliśmy się na wyjazdy zagraniczne. I to był strzał w dziesiątkę! Niesamowite obiekty, fantastyczni ludzie, świetne imprezy. Argumentem, który do nas przemawiał szczególnie, były właśnie zagraniczne tory. W Polsce mamy właściwie dwie profesjonalne lokalizacje, są to tory w Poznaniu i Kielcach. Niestety są to obiekty mało dostępne poza zawodami. A zawody z reguły odbywają się tam raz w roku. Na co dzień po zostają nam lotniska, czy tory kartingowe, gdzie możemy trenować. Plany są ambitne, chce przymierzyć się do zawodów, gdzie jeździ się naprawdę szybko, dlatego był to najwyższy czas, by zacząć trening na europejskich torach. Była to świetna decyzja.

A to nie jest trochę tak, że w Polsce nie masz z kim konkurować?
-Nie, ponieważ nie rozdzielam zawodników ze względu na płeć. To, że jestem jedyną kobietą na zawodach nic tu nie zmienia, po prostu konkuruje z facetami.

Ale przecież nie bez powodu w innych dyscyplinach wydziela się konkurencje z podziałem na płeć? W driftingu naprawdę nie ma znaczenia, czy za kierownicą siedzi kobieta, czy mężczyzna?
- W gruncie rzeczy, nie mam za bardzo wyboru. Inaczej musiałabym wszystkie zawody wygrywać walkowerem (śmiech). Oczywiście są predyspozycje, które ułatwiają uprawianie tej dyscypliny. Wytrzymałość, kondycja, trochę wariactwa za kierownicą.. A tego, mimo wszystko, więcej mają faceci… Drifting z natury jest wariacką dziedziną. Bo napędzanie się po sto kilkadziesiąt na ścianę, po to by zaciągnąć ręczny tuż przed nią… Dla wielu osób może to być dość abstrakcyjne. Ale nie zauważam tu dużych dysproporcji ze względu na płeć, oczywiście mówimy cały czas o naszym kraju. Doświadczenie w konkurowaniu z kobietami podczas zagranicznych rund, było bardzo fascynujące.

Co cię zaskoczyło? Bo podejrzewam, że jak to „baby”, za wygraną łatwo nie dały?
-Rzeczywiście zaskoczyła mnie sama kultura konkurowania między kobietami. U mężczyzn jest zupełnie inaczej. Bojowe nastawienie, szaleje testosteron, czasem jest wręcz brutalnie. Kobiety robią to subtelniej…ale za to bardziej podstępnie (śmiech). Podchodzą klepią po ramieniu, uśmiechają się, a za chwilę dyskutują z sędzią każdy centymetr mojego przejazdu. Na jedynych zawodach byłam nagrywana na kamerę, by później można było skrupulatnie przeanalizować przejazdy i doszukiwać się ewentualnych nieścisłości. Na szczęście się broniłam, i nie było za bardzo do czego się przyczepić. Często sami organizatorzy zwracali na to uwagę, stwierdzając że nie spodziewali się, że kobiety będą dla siebie tak okrutne! Z drugiej strony wszystkie się niesamowicie wspierałyśmy. Na przykład w Bułgarii moi mechanicy naprawiali samochody praktycznie wszystkim zawodniczkom. Na torze była bezwzględna rywalizacja, a poza nim przyjaźń i wzajemna sympatia. Mimo wszystko to racjonalny i wywarzony układ.

I wciąż apetyt na więcej…
-  O tak, mój apetyt jest nienasycony! Teraz skieruję go w stronę bardziej „męskich” zawodów, bo myślę o King of Europe ProSeries. Nie chodzi mi o to, by wygrać. Ale tory, które tam są, rozwijane prędkości, zawodnicy i ich poziom, to na pewno da mi kolejną szanse na rozwój.

Do twojego sukcesu przyczyniła się także zmiana samochodu?
- To był duży przeskok. BMW, którym jeździłam do tej pory, to było fantastyczne, ale i bardzo trudne auto. Ono nie wybaczało błędów. Kiedy wsiadłam po raz pierwszy do Nissana, czułam się jakbym jeździła nim kilka lat. Łatwość w jego prowadzeniu była zaskakująca. Cieszę się, bo w BMW nie mogłam się rozwijać, nie mogłam ćwiczyć technik, kiedy miałam już sposób na przejazd to się go trzymałam i modliłam, by nie wylądować gdzieś w trawie. To auto, pozwala mi na znacznie więcej. Każdy przejazd jest inny, każdy stymuluje coś nowego. Po tym sezonie, czuję znaczne postępy. Ale na 2014 mamy już coś w zanadrzu, powiem tylko że zostajemy przy Nissanie, ale pojawi się dużo zmian i modyfikacji. Na razie niech to będzie tajemnicą.

W miniony weekend byłaś w Budapeszcie na oficjalnym ogłoszeniu kalendarza King of Europe. Kiedy zaczynacie?
-Pierwsza runda Queen of Europe odbędzie się 12-13 kwietnia na Węgrzech. Już nie mogę się doczekać, mam ochotę troszkę tam namieszać ;)

A poza tym?
-Poza King of Europe, na pewno celujemy w inne rundy . Niemiecką, czeską, może serie wschodnie, ale to zależy od tego jakie tory będą tam do dyspozycji. Mały kroczkami wychodzę coraz dalej, na razie nieśmiało mówię, o wyjściu również poza Europę. Ale to dalekie plany, trzymajcie kciuki!

A co z Polską? Karoliny Pilarczyk nie zobaczymy już na zawodach w kraju?
-Wręcz przeciwnie! Nie wyobrażam sobie sezonu bez polskich kibiców, bo to dla nich jeżdżę. Na pewno w euforii zagranicznych wyjazdów, nie zapomnimy również o imprezach na miejscu. Na pewno będą to jakieś serie Mistrzostw Polski i Drift Open, być może STW Drift Challenge. Powoli pojawiają się harmonogramy, wkrótce będziemy podejmować decyzje o startach. Wszystko zależy od sponsorów i budżetu jaki zgromadzimy .

Rozmawiały: Żaneta Lipińska-Patalon i Kinga Busz

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.