Oceń ten artykuł
(14 głosów)
niedziela, 11 maj 2014 18:46

Electra, czyli krążownik od H-D w kobiecych rękach

Żeby rozprawić się z mitem, że duże motocykle nie są dla kobiet, trzeba to sprawdzić na własnej skórze. Najlepiej iść na całość. Tak też zrobiłam. Odpowiedzi szukam na motocyklu ze stajni Harley-Davidson, nieskromnej Electrze Glide Ultra Classic.

Taki motocykl dla większości osób jest spełnieniem marzeń, często jeszcze tych z dzieciństwa. Ale żeby realnie go posiąść, a raczej dosiąść trzeba stanąć przed pytaniem- czy dam radę?

Ujarzmić bestie

Dlaczego? Oczywiście chodzi mi o gabaryty motocykla. Ja podchodząc do tego motocykla naprawdę miałam strach w oczach. A... że tam Harley, że się mierzę z legendą, że to Electra… Raczej przerażała mnie nierówna walka. Kobieta o 163 centymetrach wzrostu, kontra 350 kilo i 1449 pojemności. No czyste szaleństwo pomyślałam!

Pierwsze podejście do całego przedsięwzięcia to parking. Jestem za niska, żeby wyprowadzić taki motocykl na siedząco. Standardowo chciałam przeprowadzić ją na stojąco. Ani drgnęła. Ani centymetra, ani pół…

Z doświadczenia wiem, że na wszystko jest sposób. Usiadłam więc wygodnie na kanapie. No i pierwsze miłe zaskoczenie. Nogi swobodnie trzymają się asfaltu, dotyka całymi stopami. Bardzo miłe i rzadkie uczucie. Strach odłożyłam na bok. Czas postawić motocykl do pionu. Mając świadomość ciężaru, jaki mam pod sobą, zaparłam się i całą siłą, jednym ruchem, postawiłam motocykl do pionu. Ku mojemu zaskoczeniu, wcale nie było tak ciężko.

Kiedy okazało się, że jednak dosięgam do ziemi, mogłam już swobodnie wyjechać z parkingu. Wspierałam się odpychaniem, ale muszę dodać że cały manewr przebiegł płynie, komfortowo, bez żadnego stresu. A kiedy buldożer się obudził…jedna myśl przyszła mi do głowy! Dobrze, że jest wyposażony w podnóżki z systemem anty-drgań, inaczej nie byłam w stanie skupić się na jeździcie. Nawet nie chce wyobrażać sobie tego mrowienia w stopach.

Król prostej?

Jedynka – brzmi piękny klang silnika Harleya. Dwójka, trójka i...jazda. Do tego ulubiona muzyka w tle sprawia, że czujemy się wolni i szczęśliwi. Ale niestety, czas "spaść na ziemię". Duży rozstaw osi sprawia, że jadąc do przodu czujemy się znakomicie, a przede wszystkim stabilnie. Trudniej jest w przypadku winkli. To my musimy nakłaniać go do pochylenia, co więcej potrzeba do tego całkiem sporo siły, przynajmniej w moim wypadku. Pewnie kwestia przyzwyczajenia.

Od podwozia nie możemy oczekiwać komfortu jazdy. Zawieszenie jest twarde, na nierównościach odbijamy nerki i mamy poczucie, jakby motocykl miał się zaraz rozpaść. Hamowanie. Gdzie są hamulce? Fabryczne hamulce sprawiają wrażenie spowalniacza. Trzeba myśleć za wszystkich użytkowników drogi , jechać w dużej odległości za każdym pojazdem i zdecydowanie o wiele wcześniej hamować i przewidywać, niż w innych motocyklach.  

Na trasie prędkość dająca komfort oscyluje w granicach 90 - 110 km/h, motocykl ma wtedy najlepsze przyspieszenie, zachowując swoją dynamikę, gdyż powyżej tych prędkości Electra po prostu zaczyna się już męczyć, a wyprzedzanie pozostawia wiele do życzenia. Dlaczego tak się dzieje? To proste. Przyczyną jest relacja stosunkowo dużej masy (350 kg) do małej mocy motocykla (67 KM). 

Na drugim miejscu zauważamy wygodę. Jest to motocykl, w którym z powodzeniem pokonamy długie trasy. Z powodzeniem i bez uszczerbku na naszej wygodzie. Komfort siedzenia dla kierowcy i pasażera jest niepodważalny. Nogi wyciągnięte do przodu, charakterystyczne dla każdego choppera. Wyciągnięte do przodu, ale optymalnie, bez przerysowania i przesady. Kierownica jest szeroka, ale również wszystko zachowanej jest w równowadze, sprofilowane pod wygodną jazdę.. A jeżeli jesteśmy przy trasach, nieocenione są kufry, które motocykl ma na wyposażeniu. Trzy pojemne schowki pozwalają, że bez problemu możemy spakować siebie, jak i pasażera. A na miejscu przekręcić kluczyć i nie martwić się, że bagaże oddalą się pod naszą nieobecność.

Na motocyklach jeżdżę już piętnaście lat. Przez pierwsze dziesięć, linię krążowników, z nogami wystawionymi do przodu traktowałam, jako daleką przyszłość. Może na emeryturze? Haha! Czy zmieniłam zdanie po krótkiej przygodzie z Electrą? Powiem tak. Mimo kilku niedogodności, czuje się smak legendy. Ten smak często wynagradza nam małe niedoskonałości. Electra jest efektowana, ale i ciężka, oraz wyrafinowana, nie w każdych okolicznościach łatwa do ujarzmienia. Ale bardzo łatwo się jej to wybacza.

Oczyma wyobraźni widzę Route 66.Teraz slogany:  „wiatr we włosach”, „wolność na motocyklu”, brzmią dla mnie inaczej. Po prostu "Ride to Hell"! Cóż Ducati nigdy nie zdradzę, ale mam przeczucie, że któregoś dnia w moim garażu, stanie koło niego Harley Davidson ;)

Kinga Busz

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.